Sylvia Day
Amazon icon Book Bub icon Booksprout icon Email icon Facebook icon Goodreads icon Globe icon Instagram icon My Sylvia Day icon Periscope icon Pinterest icon RSS icon SMS icon Snapchat icon Tumblr icon Twitter icon Vine icon TikTok icon Youtube icon
Read an Excerpt →
aftershock poland sylvia day
Sep 19, 2014  •  Mira  •  9788327609816

Polish Excerpt

Read the English excerpt →

Musiałam przyznać, że smażony kurczak i gofry okazały się wyborne. Zjadłam więcej niż powinnam i miałam wrażenie, że nie tyle wróciłam, co dotoczyłam się do hotelu. Bardzo chciałam mi się zdrzemnąć, ale o wpół do czwartej mieliśmy spotkanie z kierownikiem, a nie chciałam być zaspana. To nie było nic ważnego, tylko grzecznościowe powitanie przy kawie, ale w interesach zawsze trzeba dbać o takie detale.

Otworzyłam laptop i usiadłam za biurkiem, po czym zaczęłam przeglądać mejle. Od razu odpowiedziałam na jeden od Lei na temat Davida Lee, a potem otworzyłam drugi, od Deanny Johnson, który rzucił mi się w oczy w chwili otwarcia skrzynki. Wyjęłam telefon z torebki, włączyłam go i wystukałam numer komórki podany w podpisie mejla. Zignorowałam komunikaty o wiadomościach w poczcie głosowej i o SMS-ach od Jaxa, i po chwili usłyszałam:

Deanna Johnson.

Witam, tu Gianna Rossi – odparłam.

Jej profil na LinkedIn był otwarty w jednym z okienek mojej przeglądarki. Przełączyłam się na niego, przyglądając się uważnie zdjęciu. Była ładną brunetką o długich włosach i ciemnych oczach. Gdy spotykała się z moim bratem Vincentem, tworzyli uroczą parę, bo pasowali do siebie wizualnie. Jednak długo ze sobą nie byli, ale nic w tym dziwnego, bo Vincent, jeśli chodzi o związki, był krótkodystansowcem. Owszem, chciałby mieć dziewczynę na stałe, niestety był marnym partnerem, jako że każdego dnia koszmarnie dużo godzin pracował U Rossich.

Witaj, Gianna – oznajmiłam. Jak się masz?

Oparłam się o zagłówek, wyciągnęłam nogi i zrzuciłam szpilki.

W porządku, a ty?

Jak zwykle szukam ciekawej historii. Jej głos się zmienił, spoważniał. Vincent mówił, że chciałaś, abym coś sprawdziła. Nic nie pokręcił?

Nie, nic. Chodzi o Jacksona Rutledge’a.

No właśnie, Jackson Rutledge. Odetchnęła głęboko. Dowiem się, dlaczego mam go dla ciebie prześwietlić?

Bo... bo się widujemy.

Enigmatyczny milioner, który ma więcej tajemnic niż dolarów? Deanna zaśmiała się cicho. Skąd ja znam takich facetów? No, znam.

Uszczypnęłam grzbiet nosa świadoma, że byłoby dla mnie lepiej, gdybym dała sobie z tym spokój. A także świadoma, że tego nie zrobię.

Po prostu chcę go rozgryźć. Westchnęłam, nie zdołałam się powstrzymać. Muszę wiedzieć, czy jak głupia nie tracę czasu, próbując zrobić, co się da, żeby to wypaliło.

Pewnie tracisz - odparła bez ogródek. A czego konkretnie szukasz? Nie jestem prywatnym detektywem, tylko dziennikarką, a na temat rodziny Rutledge’ów i jej poszczególnych członków znajdziesz wiele książek. Z kolei do poszukiwania byłych dziewczyn może posłużyć ci Google.

Nie, to mnie nie interesuje. Może faktycznie nie zdołasz mi pomóc. Może szukam czegoś, co tylko on może mi wyjawić. Znów westchnęłam. - Nie rozumiem, dlaczego jest gotów zrobić wszystko dla swoich bliskich, skoro tak bardzo ich nie lubi. Wielokrotnie ostrzegał mnie przed nimi. Początkowo myślałam, że to taki wybieg, że tak naprawdę ukrywa mnie jak wstydliwy nałóg, ale teraz mam wrażenie, że chroni mnie przed swoją rodzinką.

Jeśli zależy mu na tobie, to faktycznie może tak być. Musisz zrozumieć, że Rutledge’owie są jak żarłacze tygrysy. Zżerają się nawzajem, aż zostanie najsilniejszy.

Zamarłam, przypominając sobie, co Jax powiedział do mnie wczoraj: „Pływasz z rekinami, a zachowujesz się, jakbyś była na wakacjach”.

W porządku - oznajmiłam ostrożnie, myśląc o ojcu Jaxa. Wobec tego kto w tej rodzinie jest przywódcą stada? Parker Rutledge?

Bez wątpienia.

Jax wspominał, że jego rodzice pobrali się z miłości, a potem wzajemnie się unieszczęśliwili.

Co wiesz o mamie Jaxa? - zapytałam.

Leslie Rutledge to prawdziwa zagadka. Pięć lat przed śmiercią w ogóle przestała pojawiać się publicznie, a już wcześniej robiła, co mogła, żeby unikać rozgłosu.

Jax nie chce o niej rozmawiać.

Spróbuję popytać, może coś wyjdzie na jaw, ale to trochę potrwa. Za każdym razem, gdy tkniesz się spraw Rutledge’ów, pojawia się ich ochrona.

Westchnęłam ciężko. Chyba mi odbiło, skoro liczyłam na normalne życie z Jaxem.

Będę wdzięczna za wszystko, co znajdziesz. I oczywiście zapłacę - zapewniłam solennie.

No ja myślę.

Usiadłam i poruszyłam ramionami. Miałam wprost spytać Jaxa o rodzinę, ale co szkodzi przygotować plan B, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak układało nam się dotychczas.

Dziękuję, Deanna - powiedziałam.

Uważaj na siebie, dobrze? Tacy faceci naprawdę potrafią załatwić dziewczynę, jeśli nie jest ostrożna.

Wiem, wiem… Dzięki. Ty też na siebie uważaj.

Rozłączyłyśmy się, a ja położyłam smartfona na biurku. Miałam wrócić do mejla, kiedy nagle komórka pisnęła, oznajmiając otrzymanie SMS-a. Jak się okazało, od Jaxa. Wystukałam stopami zwycięski taniec na dywanie, zanim uświadomiłam sobie, co robię.

SMS miał taką treść:

"Wiem, że o mnie myślisz”.

No i dobra – prychnęłam wpatrując się w ekran.

Po czym odpisałam:

"Najwyraźniej to ty myślisz o mnie”.

"Śniłaś mi się”.

Uśmiechnęłam się do siebie, bo sama niemal nieustannie śniłam o Jaksie.

I wystukałam złośliwie:

"Mam nadzieję, że śnił ci się koszmar o tym, jak ci zdmuchnęłam interes sprzed nosa”.

Po minucie przyszła odpowiedź:

"To był sen erotyczny o tym, jak mi dmuchałaś interes”.

Wybuchnęłam śmiechem. Okazało się, że Jax zmienił styl postępowania wobec mnie. Przestał odgrywać trudnego do zdobycia i otwarcie ze mną flirtował. Dobrze wiedział, kiedy dana strategia nie odnosi skutku i nastał czas, by zastąpić ją inną.

Zaczęłam pisać odpowiedź, ale Jax mnie uprzedził i zadzwonił telefon. Odebrałam, jednak zanim zdążyłam się przywitać, usłyszałam:

Tak dobrze mi obciągnęłaś, mała, że nie mogłem oddychać. Twoje usta doskonale pasują do mojego kutasa, językiem wyprawiasz cuda. Szybko doszedłem, a ty wszystko połknęłaś, Gia. Do ostatniej kropelki.

Przez chwilę nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Mój umysł zalały obrazy przedstawiające to, o czym mówił. Uwielbiałam brać go do ust, uwielbiałam jego smak i zapach. Co więcej, uwielbiałam to, jak się zatracał. Był zupełnie bezwstydny w swojej rozkoszy. W takich chwilach czułam między nami tę bliskość, której zazwyczaj mi brakowało.

Zawsze lubiłaś mi obciągać - dodał z rozmarzeniem. A ja najchętniej spędziłbym w twoich ustach każdą wolną minutę.

W końcu odzyskałam mowę:

Samolubny sukinsyn.

Jeśli chodzi o ciebie, to i owszem. Westchnął, po czym dodał: Leżę w łóżku nago, stoi mi i się zastanawiam, dlaczego cię tu nie ma.

Nie powinieneś czymś się zająć? - spytałam kąśliwie.

Tobą.

Usłyszał w tle dźwięk nadchodzącego mejla i zachichotałam.

Kłamca. Pracujesz.

Dawniej lubiliśmy nakręcać się przez telefon, co wielokrotnie kończyło się jednoczesnym szczytowaniem. Przepadałam za tym, jak wypowiadał moje imię, kiedy dochodził.

Winny - przyznał bez cienia skruchy. Próbowałem nie myśleć o tobie, ale jakoś mi nie wyszło.

Może dlatego, że pracujesz nad umową, którą mnie załatwiłeś.

Obiecałaś mi rundkę pełnego złości seksu - mruknął cicho. Nadal na to czekam, mała.

Raczej nie powinieneś narażać penisa na bliskość moich zębów, kiedy czuję do ciebie to, co w tej chwili czuję.

Jax się roześmiał, a ja skuliłam palce u stóp. Miał cudowny śmiech, głęboki i donośny.

Nawet groźby cielesne nie działają na moją erekcję. Przyjedź, Gia.

Nie mogę. Niedługo mam spotkanie. Wstałam i podeszłam do okna. Byłam niespokojna. Odsunęłam zasłonę i spojrzałam na panoramę Atlanty. Gdzie był Jax? To pytanie zadawałam sobie codziennie przez ostatnie dwa lata. On jednak nie musiał o nic pytać, bo przecież kazał mnie śledzić. Poza tym czy nie wspomniałeś, że musimy porozmawiać? Bardzo wątpię, czy ucięlibyśmy sobie pogawędkę, gdybym się tam znalazła.

Przez chwilę milczał, a potem oświadczył, zupełnie zmieniając temat:

Masz fantastyczną rodzinę. Przy nich zawsze wiedziałem, na czym stoję, nawet kiedy mieli do mnie pretensję. Mówią prawdę prosto w oczy i nie tracą czasu na pierdoły. To dobrzy ludzie.

Dzięki… - Wzruszyły mnie te słowa. Byłam dumna, że należę do rodziny Rossich.

Moja rodzina jest inna, Gia. Nie daj się zwieść urokowi Parkera. Poświęca czas jedynie tym ludziom, którzy są dla niego użyteczni.

Jax, przecież ja nic nie mam.

Masz mnie - powiedział ponuro.

Chcesz powiedzieć, że twój ojciec użyje mnie przeciwko tobie?

To całkiem możliwe. A może po prostu cię użyje i kropka. Może wykorzystać cokolwiek. Wierz mi, że w tym kryje się jakiś haczyk.

Zastanawiałam się nad tym przez chwilę, próbując zrozumieć relacje między ojcem a synem, którzy nie ufali sobie nawzajem.

Jax, czy właśnie dlatego unikałeś mnie przez ostatnie dwa lata?

Unikałem cię, bo tak było najlepiej dla ciebie.

Ta niejasna odpowiedź mnie wkurzyła.

A jednak tu jesteś. Podaj mi dobry powód, dla którego powinnam się z tobą spotkać, Jax.

Chcesz tego - odparł natychmiast.

Sugeruję, żebyś się bardziej postarał.

Jax westchnął ciężko, po czym oznajmił:

Bo ja tego chcę. Bo pragnę spędzać z tobą czas. Bo przy tobie czuję się jak człowiek, a nie jak kompletny dupek.

Zamknęłam oczy i położyłam rękę na sercu, próbując pozbyć się bólu. Chciałam wiedzieć, dlaczego Jax zawsze odnosił się do siebie z taką pogardą, dlaczego uważał, że nie jest dla mnie dość dobry. Ale cóż, musiałabym się mocno poświęcić, gdybym naprawdę pragnęła poznać odpowiedzi na te pytania.

Mimo to odrzekłam szczerze:

Przy tobie czuję się samotna. Przypominam sobie wtedy, dlaczego potrzebuję stabilnego związku z kimś, na kim mogę polegać.

Chciałbym być tym facetem - powiedział cicho.

Też bym tego chciała, Jax.

Browse Sylvias International Editions:

View Titles Sorted by Country · View Titles Sorted by Language